piątek, 10 sierpnia 2012

2. Wstyd, reż. Steve McQueen


Gatunek: Dramat
Reżyser: Steve McQueen
Obsada: Michael Fassbender, Carey Mulligan, Alex Manette, James Badge Dale, Nicole Beharie
Scenariusz: Steve McQueen, Abi Morgan
Muzyka: Harry Escott
Zdjęcia: Sean Bobbitt
Kraj: USA
Ocena: 9/10
http://www.imdb.com/title/tt1723811
http://www.filmweb.pl/film/Wstyd-2011-601499

Pochodzący z Wielkiej Brytanii, Steve McQueen nie tylko słynie z rozpoznawalnego imienia i nazwiska, ale także z twórczości, która nie dość, że jest bardzo kontrowersyjna, to  reprezentuje wysoki poziom. Jego debiutancki projekt o tytule „Głód”, którego był reżyserem, jak i  scenarzystą, wywołał sporych rozmiarów  burzę. W bezkompromisowy sposób opowiedział historię członka organizacji IRA, Bobby’ego Sanda, który postanowił przeprowadzić strajk głodowy. W głównej roli obsadził Michaela Fassbendera, dla którego udział w pierwszym filmie McQueena okazał się przepustką do hollywoodzkiej pierwszej ligi.  

Jak się okazało w ubiegłym roku, nie był to jednorazowy wyskok Anglika. Steve McQueen uraczył widzów na całym świecie kolejną niezwykle odważną, w pewnych momentach nawet i szokującą produkcją, której już tytuł intryguje i wywołuje emocje. Mowa tutaj oczywiście o filmie „Wstyd”. Idąc wyświechtanym już banałem mówiącym o tym, że zwycięskiego składu się nie zmienia, a w szczególności jego kapitana, główna rola przypadła po raz kolejny Fassbenderowi. 


Zacznijmy jednak od początku. „Wstyd” wydawać by się mogło, jest prostą historią o singlu mieszkającym w wielkim mieście. Dobra praca, własne mieszkanie, seks z nowo poznanymi kobietami – tak na pierwszy rzut oka wygląda cudowne życie Brandona Sullivana. Nic bardziej mylnego. Główny bohater jest uzależniony od seksu, przez co w jego życiu panuje prawdziwa pustka. Na domiar złego wprowadza się do niego młodsza siostra Sissy, która wręcz natarczywie szuka bliskości u drugiego człowieka. 

Po przeczytaniu tego krótkiego opisu ktoś może zadać pytanie: „i co w tym filmie takiego kontrowersyjnego?”. Otóż McQueen w bardzo dosadny i szczery do bólu sposób ukazuje widzom samotność jaka spotyka głównego bohatera. Brandon jest mężczyzną w kwiecie wieku, który nie potrafi poradzić sobie ze swoim życiem seksualnym. Od bliskości duchowej woli tą fizyczną, przez co jego życie jest smutne i szare, co w dużej mierze nie pozwala mu się w nim odnaleźć. Przelotny seks, masturbacja pod prysznicem czy nocne seanse z pornosami to elementy, które są marną próbą odreagowania i zrzucenia z barków ciężaru jakim jest jego życie. Samotny i zagubiony, dorosły facet jest bliski autodestrukcji, która z każdym dniem jest coraz bliżej.  
Brandon nie może liczyć również na pomoc ze strony siostry, która sama przechodzi ciężkie chwile. Desperacko poszukująca bliskości kobieta, mająca na rękach zabliźnione rany po próbach samobójczych, jest tylko kolejnym balastem komplikującym życie mężczyzny. Paradoksalnie, ona podobnie jak i brat, również przekracza granice intymności i moralności. Seks z ledwo poznanym przyjacielem Brandona, który także jest jego szefem, tylko kumuluje negatywne emocje jakie towarzyszą rodzeństwu. 
„Wstyd” to kolejna próba pokazania, tego co uzależnienie potrafi zrobić z człowiekiem. McQueen wychodzi jednak poza schemat i zamiast narkotyków (jak np. w „Requiem dla snu” Aronofsky’ego) czy alkoholu (np. „Zostawić Las Vegas” Figgisa) opowiada historię seksoholika. 

Jak wspomniałem na wstępie rola Brandona przypadła Michaelowi Fassbenderowi. Aktor pochodzący z Niemiec od pierwszego pojawienia się na ekranie hipnotyzuje. Jego gra jest niesamowicie realistyczna, a każdy gest i spojrzenie nasiąknięte są bólem. Takie stwierdzenie może wydać się banalne i nazbyt patetyczne, ale aktor znany z roli Magneto w „X-Men: Pierwsza klasa”, wspina się na wyżyny swoich umiejętności. Tworzy nie tylko najlepszą kreację w swojej karierze, ale również obok Ryana Goslinga, najlepszą kreację roku 2011. Co prawda każda scena we „Wstydzie” w całości należy do Fassbendera, to nie można jednak nie wspomnieć o Carey Mulligan. Mająca za sobą 27 wiosen aktorka z początku szarżuje, przez co jej gra może wydać się za bardzo pretensjonalna. Na szczęście im dalej w film tym lepiej. Mulligan po raz kolejny udźwignęła swoją rolę i w mojej opinii jest to jedna z najciekawszych aktorek młodego pokolenia. Widać, że dziewczyna ma głowę na karku, i jak do tej pory jej decyzje o wyborze kolejnych ról są przemyślane.  
  
Film Steve’a McQuenna uważam za jeden z najciekawszych, ba najlepszych obrazów poprzedniego roku. Opowiedziana bez żadnych oporów, a co najważniejsze, szczera historia obok, której nie można przejść obojętnym. Odważne sceny erotyczne nadają realizmu filmowi i powodują, że nieco wrażliwsi widzowie będą jeszcze bardziej zaszokowaniu. „Wstyd” polecam wszystkim widzom szukającym w kinie drugiego dna. Niekoniecznie muszą to być fani Fassbendera i kina traktującego o uzależnianiach.  

1 komentarz:

  1. Jakoś ciągle nie mogę przekonać się do tego filmu, zebrać się na jego obejrzenie. Zewsząd płyną pozytywne recenzje, które coraz bardziej mnie zachęcają, więc kiedyś będę musiał się wreszcie przełamać:)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń